:)

:)

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

środa, 20 stycznia 2016

19.01.2016

Dzisiaj, w dniu uroczystego wspomnienia naszego Ojca Założyciela zmarła nasza siostra Miriam. W przede dniu gdy została przewieziona do szpitala zakończyła swoje doroczne rekolekcje, odbyła spowiedź i ponowiła swoje śluby zakonne. Ostatni miesiąc siostra spędziła w szpitalu w La Paz, w Boliwii gdzie przez ostatnie 6 lat poslugiwala w Nuncjaturze Apostolskiej. A teraz ufamy, ze już raduje się oglądaniem Boga w niebie, którego tak bardzo umiłowała na ziemi...

S. Miriam była w Boliwii około 30 lat. I po śmierci tutaj zostanie. W najbliższy piątek, o godzinie 14.00 czasu boliwijskiego jej ciało zostanie przeniesione z naszej kaplicy Sagrado Corazon do kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego na Villa Cochabamba. Następnie po Mszy Św. o godz. 15.00 ( 20.00 czasu polskiego) ciało naszej siostry spocznie w grobowcu Zgromadzenia na miejscowym cmentarzu.

Polecam Waszej modlitwie s. Miriam, jej rodzinę i naszą misję w Boliwii.



poniedziałek, 18 stycznia 2016

ciąg dalszy dalszego ciągu :-D







To by było na tyle, a tu zaledwie polowa drogi.... padła mi bateria :-D
Nie chwaląc się heroiczną cierpliwością.... zdjęcia ładowały się ponad trzy godziny ;-)
Idę spać, dobranoc

ciag dalszy wyprawy


Sklepy na jedynym przystanku na trasie Cochabamba-Montero. Jeśli naprawdę nie chcesz dojechać, jesteś żądny przygód żołądkowo-jelitowych, zapraszamy na zakupy :-D 

Dworzec w jednej z mijanych miejscowosci. Uwaga wjeżdżamy w cywilizacje.....


...która tak szybko się kończy, jak szybko się zaczęła :-D 







niedziela, 17 stycznia 2016

Cochabamba - Montero

Wyprawa z Cochabamba do Montero jest czymś wspaniałym. Droga, można powiedzieć jest różnoklimatyczna. Krajobrazy wspaniałe, paczajcie więc
Te wszystkie budynki to domy mieszkalne. Przepraszam za jakość, ale zdjęcia były robione przez autobusowe okno :-)








Cmentarz

Pani sprzedaje chipsy z bananów. Słodkie albo słone. Jedyna rzecz kupiona w podróży która nie szkodzi :-D ...pyyyszne

Już połowa stycznia. Wybaczcie moje lenistwo i to że nic nie napisałam o Świętach, no ale takie dziwne były. Ludzie tutaj świętują 24 grudnia. Wieczorem jest Msza Święta. Musi się ona skończyć przed 24. O północy jest kolacja, czego nie należy w żadnym wypadku łączyć z naszą polska wigilią. Cala rodzinaspotyka się przy stole....i tyle. W Boże Narodzenie juz ciężko spotkać ludzi w kościele, nie maja tego zwyczaju. Przecież juz się narodził. No nieukrywam ze szokiem to dla mnie było.

Z przyczyn tak bardzo osobistych chyba nie chciałam zbytnio rozczulać się nad tym wszystkim. Wiec Święta zleciały i szybciutko wróciła codzienność.

Oto moja codzienność. Kocham ją chociaż czasami boli i jest bardzo trudna




Wybaczcie moją niecierpliwość, nie jestem w stanie dodać więcej zdjęć. Te jak dowód że żyje i nic mnie nie zjadło....i dobrze bo by zdechło :-D 

niedziela, 20 grudnia 2015

Dziś rano w naszej kaplicy Virgen de Lujan w Cochabamba przy domu nowicjackim została odprawiona Msza Św.w intencji mojego zmarłego dziś taty. Ojciec powiedział piękne słowa: "my misjonarze wyjeżdżając zostawiamy wszystko i wszystkich, to prawda, ale zostawiamy ich w rękach Boga".

To prawda, co nie zmienia faktu o ogromnym bólu, który trzeba przeżyć na odległość i po Bożemu mimo wszystko. Bałam się bariery językowej, że się niezaklimatyzuję, że tęsknota nie pozwoli żyć....nie wiedziałam jeszcze czego się bać...tak, teraz wiem...

Dziękuję moim przyjaciołom, księżom, którzy wczoraj, niejako "na drogę" ofiarowali za tatę Msze Święte, dzisiaj gdy się dowiedziałam o jego odejściu i za te wszystkie zaplanowane...