:)

:)

sobota, 7 listopada 2015

Wschód słońca nad Chociabamba


Pierwsze godziny na boliwijskiej ziemi


Przyleciałam do Boliwii 29 października. Sama podróż była spokojna, bez żadnych niechcianych niespodzianek i przygód...i była bardzo długa :). Wyleciałyśmy z Polski, ja i dwie moje siostry boliwijki w czwartek 28 przed południem, a dopiero na 14 boliwijskiego czasu byłyśmy w Santa Cruz.




Na lotnisku przywitały nas nasze siostry z kilkoma dziewczynkami z naszego sierocińca. Już wtedy pierwsze lody zostały przełamane, właśnie przez te dzieci:).








Z lotniska w Santa Cruz przyjechałyśmy do jednego z naszych domów w Montero, do domu prowincjalnego (gdyby ktoś nie wiedział, to Boliwia jest już Wice-prowincją ;) ). Oprócz sióstr w tym domu mieszka również około 20 dziewcząt.
Przywitaniom, uściskom nie było końca, myślałam że z wrażenia nie zasnę...jednak to co wychodzi mi najbardziej, zasnęłam bardzo szybko... :-D