Michał w Boliwii, Małgosia też, Agata jeszcze leci, siostry Filipa i Filipina już dawno na Kubie, Jacek i Piotruś w Peru, Krzyś w Tanzanii, Wojtek, Ania, Gośka, Magda s. Alojza, Krzysiek, Mateusz, Paweł, Dziadek...w szkołach językowych albo na zagranicznych parafiach. Reszta w Polsce trwając w oczekiwaniu na swój czas, na swój samolot... Pamiętamy o sobie każdego dnia i to jest fajne.
Jak to pięknie określiła bardzo bliska osoba mojej hiszpańskiej grupy, nasz dobry duch: "I tak po świecie rozsypuje się pomału woreczek przyjaciół"...widziała nas tylko chwilę, a tak dobrze nas poznała... :)
Dla wszystkich spragnionych, oczekujących modlitwy czy wsparcia...
A ja? Zmagam się z przygotowaniami, oczekiwaniami, przedsięwzięciami.
Ważny dzień - JUTRO. Jak się uda - będzie spokój, jeśli nie...to się
będę zmagać dalej :D
Ech, Izuniu...
OdpowiedzUsuńCzy to znaczy, że Ty jutro także wyjeżdżasz?
Na pewno wiesz, że w niedzielę modlimy się razem z ks Rafałem?
Miałam nadzieję, że będziesz z nami.
Ściskam jak najserdeczniej i wierzę, że wkrótce "sercem pisane" zapełni się nowymi wpisami, nowymi wrażeniami, nowymi przeżyciami, nowymi wiadomościami o nowych przyjaciołach, jednym słowem wpisami o nowym życiu, które jak się spodziewam za Bożą przyczyną będzie piękne...
Pani Ewo najcudowniejsza :* , nie, ja jeszcze nie wyjeżdżam. Mój dzień to 28 października :) ale niestety do mojego Padresita nie dotrę na niedzielę. Przebywam na południu Polski, ale serduchem jestem z nim i z Wami :*
UsuńA zatem datę 28 października wpisuję do mojej pamięci i szczególnie ciepło będę o Tobie myśleć. Uściski :)
Usuń